Spora część psów ze schroniska ma problem z poruszaniem się na smyczy. Na placach czy boksach wędrują jak chcą, gdzie chcą i przede wszystkim bez żadnych ograniczeń (smyczowych). Obroża, szelki i taśma powodują niemały dyskomfort. Na spacerach często za wszelką cenę próbują się wykręcić (dlatego ważne jest podwójne zabezpieczenie – jedna smycz do szelek, druga do obroży). My na tymczasie od pierwszego dnia oswajamy psy do szelek i obroży. Zakładamy je często i ściągamy lub pozwalamy chodzić w nich po domu tak, aby pies się przyzwyczaił że coś na sobie ma i z czasem staje się to dla nich wręcz naturalne. To szybko usprawnia późniejszą naukę poruszania się na smyczy. Z psami szarpiącymi się na smyczy ćwiczyliśmy przypinanie i odpinanie w domu, często nagradzając i budując przy tym pozytywne skojarzenia. Na spacery wychodziliśmy często, jednak na krótkie i w stałej bezpiecznej okolicy. Z dnia na dzień z pewnością obserwować będziemy, że pies czuje się coraz bezpieczniej mimo ograniczeń ruchowych, i że smycz to opłacalna sprawa, bo przecież nagradzamy go na każdym etapie jej wdrażania.
DLACZEGO PIES CIĄGNIE NA SMYCZY?
Psy mieszkające w schroniskach nie wychodzą na spacer pięć razy dziennie, od tego zacznijmy. Jeśli dobrze pójdzie – wolontariusz wyprowadzi na spacer akurat tego raz na tydzień, a może i dwa, jak szczęście dopisze. Reakcją takiego psa na samo już wyjście z kojca może być niepokój spowodowany rzadkim opuszczaniem tej strefy komfortu lub, co częściej spotykane – fascynacja. Pies może wyjść poza mury schroniska, wyniuchać nowe poszlaki, rozeznać się w terenie po dłuższej przerwie, o ile wcześniej w ogóle wychodził. Taki psiak niekiedy zatrzymuje się przy każdej ścianie, słupie, lampie, czy nawet kępie trawy. Wszystko obwąchuje, wszystko obsikuje i cieszy się chwilą. Nie ma się co dziwić. Oczywiście przy tym wszystkim, ciągnie na smyczy, a gdyby nie ona, to pognałby z radości w najlepsze. Taka codzienna – standardowa radość (i często ciągnięcie na smyczy) na spacerach wynika z ekscytacji, bo przecież pies lubi chodzić na spacery i zwykle każdy z naszych podopiecznych skacze z euforii na widok smyczy. Pies często ciągnie, jeśli nie dotrzymujemy odpowiedniego tempa – pies aktywny chce się wyszaleć, to naturalne. Ciągnięcie na smyczy to często wynik braku pracy z psem nad skupianiem na nas jego uwagi, wszystko dookoła jest dla niego ważniejsze. Pies może szarpać na smyczy na widok ciekawych mu obiektów: gołębi, innych psów, czy wiewiórki, etc. Ciągnięcie może być spowodowane brakiem odpowiedniej ilości ruchu i wysiłku fizycznego, ale przede wszystkim najczęściej pies ciągnie, jeśli nie nauczyliśmy go odpowiednio poruszać się właśnie na smyczy.
Powinniśmy psa oswajać od najmłodszego z różnymi scenariuszami podczas przebywania na zewnątrz i uczyć skupiania jego uwagi na sobie. Jeśli pies ciągnie i idziemy siłą tam, gdzie on zarządzi, to dajemy mu jednocześnie do zrozumienia, że ma najwięcej w tej kwestii „do powiedzenia”. Każda taka sytuacja utrwala jego przekonanie, a z czasem nawet może zapomieć, że nie jest na tym spacerze sam. Taką sytuację wykorzystać natomiast możemy przy wzmacnianiu/budowaniu pewności siebie u pieska – to już temat na kolejny wpis.
Co robić, gdy pies ciągnie?
Pies ciągnie – idziemy, gdzie pies ciągnie – pies dalej ciągnie i utwierdza go w przekonaniu, że to on dowodzi na spacerze. Kontrolujmy smycz, by była jak najczęściej poluzowana, każde poluzowanie – nagroda. Pies musi zakumać, że luz jest opłacalny. W momencie ciągnięcia zatrzymaj się. Ruszcie dopiero jak smycz zostanie poluzowana, i tak należy podtrzymywać spacer. Jeśli pies ciągnie w lewo, my idźmy w prawo. To prosty sygnał dla psa, że to my decydujemy w którą stronę idziemy, a przede wszystkim, że jego ciągnięcie nie przynosi pomyślnych mu skutków. Taki trening wymaga czasu i systematyczności, nic tu nie zdziałamy w dwa dni. Nasza determinacja jednak pozwoli nam obserwować postępy już w najbliższych tygodniach.
PIES LĘKOWY a spacer
Kilkakrotnie gościliśmy na tymczasie psy wycofane i lękowe. Taki stan występuje często u psów przebywających długo w schronisku, ściągniętych z łańcucha, zabranych z ciężkich warunków, czy interwencji – a za większością tych przyczyn stoi oczywiście człowiek i brak odpowiedniej socjalizacji. Jeśli mamy do czynienia z takim przypadkiem, warto umówić się na spotkanie z behawiorystą, niekiedy potrzebne jest nawet wsparcie środkami farmakologicznymi po konsultacji w weterynarzem.
Od razu dodam, że gdyby nie obecność psiego rezydenta, ich wdrażanie w nową rzeczywistość byłoby prawdopodobnie trudniejsze. Dobrze ułożony pies przewodnik to doskonały asystent podczas tymczasowania. Odkąd mamy swojego psa, nauka stała się zdecydowanie łatwiejsza dla nowo przyjezdnych ze schroniska. Pies szybciej czuł się bezpieczniej (w schronisku psy żyją zwykle w stadach lub po prostu w towarzystwie, dzieląc wspólnie boks), zwykle nie było już takiego oporu do wyjścia z mieszkania, do wejścia do windy, czy zwyczajnie przebywania na zewnątrz. Dzięki psiemu rezydentowi szybciej szła nam nauka czystości, relaks czy nauka zostawania w domu pod nieobecność opiekuna. Pies idzie za stadem, ewidentnie.